Czy zdarza się Wam iść do kina ot tak po prostu? Bo macie ochotę na chwilę oddechu? Bez zagłębienia się w treść filmu? U mnie to częsta praktyka, choć po kilku wpadkach jestem już bardziej ostrożna:) Mój TOP 1 wśród takich wizyt kinowych to Mikołajki 2012!
Mikołajki – dzień jak co dzień? Zdecydowanie nie. Dla mnie to jeden z bardziej radosnych dni w roku. Lubię obdarowywać bliskich, a i sama chętnie przyjmuje upominki:) Na hasło mojej przyjaciółki: to co mikołajkowo do kina? Odpowiedziałam bez wahania: Jasne! To gdzie i o której? Jako, że miałyśmy taką niepisaną umowę, że ona chodzi ze mną do teatru bez pytania na co, ja jej bezgranicznie ufam w wyborze filmów. Aż do 6 grudnia 2012, kiedy wyszłam z kina ze łzami w oczach, totalnie zdołowana i wyjście na domówkę zamieniłam na ciepłe łóżko…
Tym razem słowem kluczem był Lublin. Usłyszałam, że w kinie grają Carte Blanche, którego akcja dzieje się w Lublinie. Nie myśląc wiele, napisałam do mojej przyjaciółki, z którą mamy dużo wspomnień z tego miasta. Zgodziła się od razu. Każdy kto tam studiował i uważa, że to wymarzone miejsce na ten szalony, naukowy czas, lubi tam wracać.
Jeśli wierzycie w to, że są miejsca, które mają magiczny klimat i inspirują, to dla mnie jednym z takich punktów na mapie jest właśnie Lublin.
Wraz z bohaterem filmu przemierzałam lubelskie ulice, przespacerowałam się Starówką, sprawdzałam jak wygląda aktualnie budynek, w którym mieściło się moje pierwsze biuro. Zatęskniłam ponownie.
Zobaczyć Lublin z lotu ptaka, spojrzeć na dobrze znane ulice? Bezcenne.
A sam film? Hmmm obejrzyjcie, warto, historia oparta jest na zdarzeniach autentycznych. Główny bohater pracuje w jednym z lubelskich liceów, na końcu filmu będziecie mogli zobaczyć jego ‘sweet focie’ z Andrzejem Chyrą (który wciela się w jego postać w filmie).
Co wniosło w moje życie spędzone w kinie 106 minut?
– To co wydaje się logiczne i zdroworozsądkowe przegrywa z tym, co nam dyktuje serce.
– Nikt inny, tylko my sami wiemy najlepiej, co nadaje naszemu życiu sens.
– Jeśli mamy w sobie moc by walczyć, jesteśmy wstanie osiągnąć nawet to, co z pozoru wydaje się być niemożliwe.
Poruszająca historia. Warta poznania.
A Lublin? Zagrał dobrze, choć w rzeczywistości wypada jeszcze lepiej:)
fot. stopklatka.pl