Po kilku godzinach walki ze sobą byłam o krok od słowa – koniec, dzisiejszy dzień spisuję na straty. Włączę serial, zrobię kawę, owinę się w kocyk i po prostu będę robić nic. Lubię takie dni, ale litości, nie dzisiaj! Podjęłam walkę.
Inspiracje
Na mapie moich myśli istniały cztery punkty: Krosno, Kraków, Lublin, Manchester. Będąc w jednym z nich telefonicznie, mailowo czy choćby przez łącza myślowe byłam w kontakcie z pozostałymi. Mimo sporych odległości starałam się w miarę swoich możliwości być w nich i dla nich. To takie moje miejsca, na spotkanie z którymi niecierpliwie czekam.
Inspiracje przychodzą i odchodzą. Ubarwiają szarą rzeczywistość, by potem zamknąć się w nieznanej przestrzeni i zniknąć bez śladu. Oczekiwanie na ich odrodzenie bywa trudne, czasami najmniejsza nadzieja znika. Nic nie daje znaku, że coś może się zmienić. Dni zasmucają, miesiące przynoszą kolejne rozczarowania. Wizja kolejnych lat rozmywa się w labiryncie zdarzeń. Trudno zrozumieć filozofię inspiracji, jeszcze trudniej odnaleźć ją w sobie i dać jej prawo działania.