Patrząc, słuchając jak śpiewasz odnosi się wrażenie, że cała żyjesz muzyką
Od dawna jestem związana z muzyką. Pracuję muzyką. Pochodzę z relatywnie muzykalnej rodziny. Moja mama ukończyła szkołę muzyczną I stopnia. Opowiadała mi, jak po zakończeniu 6-letniej nauki gry na fortepianie wracała do domu z poczuciem niewypowiedzianej ulgi i właśnie wtedy obiecała sobie, że nigdy, przenigdy nie wyśle swoich dzieci do szkoły muzycznej. Jestem jej bardzo wdzięczna za to, że nie dotrzymała obietnicy.
Jako ośmiolatka rozpoczęłaś naukę gry na skrzypcach…
Podziwiam siebie z tamtych lat. Pierwsze 4 lata nauki nie należały do przyjemnych. Te dźwięki raczej drażniły niż cieszyły ucho. Poza tym teraz trudno mi sobie wyobrazić, jak tak małe dziecko było w stanie ćwiczyć w tak nienaturalnej dla człowieka pozycji. Tyle godzin niespędzonych na trzepaku… Ale byłam uparta. Skończyłam Szkołę I stopnia i zdałam do Szkoły Muzycznej II stopnia, następnie była Muzykologia na….
…ale rzuciłaś skrzypce dla śpiewu…
Rzuciłam. W szkole średniej koleżanka powiedziała mi, że w szkole na ul. Bednarskiej jest wydział wokalny. Sama tam zdała, więc opowiedziała mi o warunkach, egzaminach. Kiedy zmienił mi się nauczyciel od skrzypiec, zdecydowałam, że to i tak nie ma sensu. Nie chciałam grać w orkiestrze, a na solistkę byłam za słaba. Równolegle z nauką gry na skrzypcach wiele lat śpiewałam w lokalnym zespole wokalnym. Czułam, że śpiewanie jest dla mnie naturalniejsze.
Po wielu latach grania, śpiewania przyszedł czas na własny projekt…
Długo nosiłam się z zamiarem zrobienia czegoś swojego. Pomimo tego, że w szkole muzycznej byłam otoczona muzykami, nie stworzyłam z nimi kompletnie niczego. Widocznie nie czułam potrzeby. Poznałam Adama. Potem, kiedy miałam coś w rodzaju depresji, poczułam, że mogę opowiedzieć mu o tekstach, muzyce i planach, w którym kierunku chciałabym pójść. Okazało się, że on także myślał o podobnym projekcie. I tak się zaczęło. Stworzyliśmy 8-osobowy zespół. Kiedyś chciałabym grać z całą orkiestrą, ale z drugiej strony w większym gronie nie zmieścilibyśmy się do busa.
Nie zaskoczę Cię chyba pytając, jak określasz muzykę, którą tworzysz?
Rzeczywiście, każdy ma problem z jej zdefiniowaniem, ale może na tym właśnie polega jej urok. Jest taki ruch w USA freak folk, którego punktem wyjścia jest naturalność. W pewnym sensie jest mi do nich blisko, stawiam na naturalność zarówno w śpiewie, jak i w procesie twórczym. Jednak jak spojrzę na ten ruch z innej strony, jako na współczesnych hipisów, to nie mogę powiedzieć, że jestem jedną z nich. Lubię pokój i dobro, ale boję się narkotyków 🙂 A tak szczerze, czy naprawdę potrzebna jest taka precyzyjna klasyfikacja muzyki?
Pięknie brzmisz w polskim repertuarze. Piosenką Hop szklankę piwa wyśpiewałaś wyróżnienie na Festiwalu Grechuty 2011. Jako miłośniczka polskich brzmień, nie mogę nie zapytać, dlaczego sama nie piszesz po polsku?
Zamknięcie tekstu w angielskich ramach pozwala na stworzenie magicznego świata. Każdy wie o czym śpiewam, ale nikt nie tłumaczy słowa po słowie sprawdzając, czy to ma sens. Z polskimi tekstami jest inaczej. Każdy je rozumie. To wymaga dużej precyzji w konstrukcji zdań, zestawieniu myśli. Język polski ma to do siebie, że zbitki słowne mogą wybrzmieć magicznie, ale jeszcze boję się podjąć to wyzwanie.
O czym śpiewasz?
O sobie, o swoich przeżyciach, o tym jak widzę świat. Wszystkie emocje wyśpiewuję osadzając je w dość nierealnym świecie. To pozwala nadać magicznego wymiaru, często niemagicznej rzeczywistości.
Jak wygląda proces tworzenia nowych piosenek?
W 90% ja piszę teksty. Z muzyką jest różnie. Większość melodii wymyślam ja, a aranżami zajmuje się głównie Adam. Potem każdy dodaje coś od siebie. Gramy razem, inspirujemy się nawzajem i wspólnie nadajemy finalny kształt kolejnym numerom. Chyba, że od razu mam pomysł, do którego jestem bardzo przekonana, to dbam o to, by piosenka ukształtowała się na wzór moich wyobrażeń.
Czego wymagasz od swoich kompozycji?
Brzmienie ma przynosić przyjemność duchową. Zabieram słuchaczy w muzyczną podróż i staram się dbać o każdy drobny szczegół. Potrafię siedzieć całymi dniami nad utworem, dopracowywać szczególiki, dodawać, wyrzucać nuty. Szanuję odbiorców mojej muzyki, dlatego chcę oddać im dopieszczone dźwięki. Ale muszę przyznać, że czuję jak się zmieniam muzycznie. Słuchając piosenek, które napisałam jako pierwsze, dziwię się sama sobie, jak mogłam wymyślić taką melodię.
Szczególnie ważna piosenka?
Zdecydowanie jest nią Alice. Doskonale pamiętam jej proces powstawania, trwał bardzo długo. Najpierw powstał refren, a po roku dopisałam resztę i złożyłam to w całość. Włożyłam w nią wyjątkowo dużo emocji, które zakamuflowałam za zasłoną dźwięków i słów. Za każdym razem kiedy ją wykonuję, wymaga ona dużego zaangażowania emocjonalnego z mojej strony. Jest bardzo intymna w swoim przekazie, nie potrafię po prostu jej odśpiewać, zaśpiewać na „biało” emocjonalnie. To jest po prostu niewykonalne.
Z czego czerpiesz inspiracje?
Z siebie. Codziennie wchłaniam to, co jest dookoła mnie. Tworzę swoją rzeczywistość. Potem, jak chcę coś napisać, pociągam za jeden lub drugi sznurek tej rzeczywistości i wyciągam to, co jest mi akurat potrzebne w danym momencie.
Aktualności znajdziecie na:
[cincopa AUBAM2qH30ZO]