„Szwedzka teoria miłości” to film, który budzi wiele skrajnych emocji. Po przeczytaniu zapowiedzi nietypowego filmu na Walentynki, postanowiłam sprawdzić, co tak naprawdę twórca miał na myśli. I chyba nie zaskoczę Was faktem, że dołączyłam do grupy osób, które mają mieszane uczucia, ale tylko do momentu…
Po premierowym pokazie 10.02.2017 roku w kinie Luna, w Warszawie, odbyła się debata z udziałem Manueli Gretkowskiej, Macieja Czarneckiego, autora książek o „nadopiekuńczym” państwie w krajach skandynawskich, oraz Joanny Gutral, doktorantki na wydziale psychologii na Uniwersytecie SWPS. Spotkanie poprowadził Wojciech Diduszko, filmoznawca.
Debata dała szansę na wymianę myśli, to był niezwykle cenny czas, ponieważ pozwolił na konfrontacje różnych opinii, a przede wszystkim na potwierdzenie pierwszego wniosku jaki nasuwał się po jego obejrzeniu: przecież to nie jest reportaż, wiernie odzwierciedlający życie Szwedów, lecz wizja artystyczna reżysera. Nie należy jej zatem brać dosłownie, a jedynie odczytać jej głębsze przesłanie.
Zacznijmy od oficjalnego wstępu i idei filmu:
W latach 70. powstał w Szwecji manifest partii socjalistycznej zawierający wizję życia w wolności, równości i niezależności ekonomicznej – ludzie mieli być zupełnie wyzwoleni, niezależnie od płci, wieku czy statusu majątkowego (zarówno kobiety od mężczyzn, jak i starsze pokolenie od swoich dzieci). Film obrazuje jak wygląda dzisiejsza Szwecja i jak wpłynął na nią manifest. Państwo uchodzi za jedno z najszczęśliwszych na świecie, również dzięki wprowadzonej niezależności, jednak Erik Gandini pokazuje, że nie jest tak idealnie, jakby się mogło wydawać.*
Jak te słowa mają się do dokumentu Erika Gandiniego?
Politycy w manifeście 1972 roku „Rodzina przyszłości” uznali tradycyjną rodzinę za przestarzałą instytucję. Zastąpić ją miała nowoczesna rodzina złożona z niezależnych jednostek. Ten film sprawdza, jakie owoce przyniosła ta rewolucja. Jak dla mnie jest on oparty na skrajnościach. Zresztą zobaczcie sami:
Obraz 1
Świat złożony z niezależnych, samodzielnych jednostek. Żyją obok siebie. Tradycyjna forma rodziny jest passe. Kobiety chcą mieć dzieci. Korzystają z banku spermy. Potem same je wychowują. Starsi ludzie umierają niezauważeni, ich ciała są odnajdywane po kilku latach. Funkcjonują instytucje, które zajmują się poszukiwaniem rodzin osób, które umarły samotnie. Młodzi ludzie, którzy odczuwają brak relacji, duchowości w społeczeństwie tworzą getta, gdzie uczą się dotyku, bliskości.
Obraz 2
Szwedzki lekarz, żyjący w Etiopii stwierdza, że w Etiopii jest bieda ekonomiczna, a w Szwecji ubóstwo duchowe. Twierdzi, że sens życia odkrył dopiero w Etiopii, gdzie realnie może pomagać ludziom i czuje, że jest im potrzebny. Krytykuje szwedzki “raj” na ziemi i zasady tam panujące. Jego postawa jest jakby przestrogą przed tym, do czego może doprowadzić pogoń za niezależnością i pieniędzmi.
Moje spostrzeżenia?
Czy świat możemy postrzegać w barwach czarno-białych? Czy coś musi być dobre lub złe? Wiecie, w którym momencie pomyślałam, że ten film daleki jest od realiów życia w Szwecji? Życie w tym kraju pokazane było tylko z jednej perspektywy – pustej, trudnej, ciemnej. Nie było tutaj ani jednego obrazu szczęśliwej pary, rodziny. A w taki obraz nie wierzę.
Czy muszę wierzyć w to, co zobaczyłam?
Absolutnie nie! „Szwedzka teoria miłości” to dokument wyreżyserowany przez Erika Gandiniego. Dokument zrealizowany zgodnie z wizją reżysera. Odległy jest od reportażu, czyli wiernego oddania rzeczywistości.
Jaki był cel nakręcenia takiego filmu?
Moim zdaniem powstał ku przestrodze. Jego celem jest zmusić ludzi do refleksji nad tym, co w życiu jest ważne. Wycelowany jest w tych, którzy naiwnie wierzą, że niezależność da im poczucie szczęścia.
Podsumowując…
dziękuję reżyserowi za ten film, choć bardzo skrajny i momentami śmieszny, ale jednak dla wielu może być iskrą inspiracji, powodem do zatrzymania się i odpowiedzi na pytanie co jest dla mnie w życiu najważniejsze? Czy oby rzeczywiście drabinę szczęścia postawiłem we właściwym miejscu?
Z jednym zgadzam się w 100% z reżyserem, nasze życie ma sens, jeśli dzielimy je z innymi ludźmi i otaczamy się tymi, których kochamy i szanujemy. A to, co najcenniejsze, co możemy dać drugiemu człowiekowi to nasz czas, niewymienialny na żadne banknoty.
Czy warto zobaczyć film?
Warto!
I co jeszcze?
Zdecydowanie warto rozejrzeć się wokół siebie i zastanowić, czy czasem nie ma obok mnie kogoś, kto potrzebuje mojej pomocy, wsparcia. Czasami coś, co dla nas jest jednym małym gestem, dla drugiej osoby, może być spełnieniem marzeń. Szczególnie w lutym, miesiącu miłości, nie bójmy się okazywać jej otaczającym nas ludziom. Bo miłość niejedno ma oblicze 🙂 Czasami to może być po prostu szczery uśmiech…
Aż chciałoby się zaśpiewać All You Need Is Love…
- źródło: kinoluna
- fot. źródło filmweb.pl