W wywiadach z autorami ciekawych projektów często pada pytanie „Jak to się zaczęło?”. Wiem, sama je często zadaję. Dlaczego? To dla mnie kluczowe pytanie. Co więcej! Czym więcej osób poznaję, czym więcej projektów Wam przedstawiam – upewniam się, że w przeważającej większości – INSPIRACJĄ DO DZIAŁANIA – są otaczający nas ludzie.
Historia, którą dzisiaj chcę Wam opowiedzieć, także potwierdza to założenie. Jest mi bardzo miło gościć Grażynę Cieślak, która odważyła się pójść za otrzymaną INSPIRACJĄ i dzięki temu organizując spotkania dla kobiet – daje im garść przyjemności, zarówno dla ciała jak i dla ducha.
Spotkanie jest nie przypadkowe – w marcu „Kobiety z pasją” obchodzą 2. urodziny.
Zamiast 100 lat – zapraszam na spotkanie z Grażyną.
Lubisz pracę z ludźmi?
Lubię ludzi, ale nie jestem typem osoby bezpośredniej. Wiem, że robię wrażenie bardzo otwartej, jednak w głębi duszy często muszę przezwyciężać nieśmiałość, szczególnie gdy poznaję nowych ludzi.
Prowadząc restaurację masz szansę doskonalić tę umiejętność…
Przez wiele lat wydawało mi się, że to co robię, to tymczasowe zajęcie. Stosunkowo niedawno dotarło do mnie, że to daje mi poczucie szczęścia i właśnie to chcę robić – prowadzić restaurację, mieć swoje miejsce, sprawiać ludziom przyjemność i zarabiać na tym.
Z czyjej inicjatywy powstała Restauracja Country?
Moi rodzice mając trzy córki, czuli odpowiedzialność za nasz start w dorosłość. Lata dziewięćdziesiąte, to czas stania po zasiłki, ale i czas inicjatyw. Ojciec, z moją pomocą, postanowił zaryzykować i założył własną działalność. To było dokładnie 15 kwietnia 1993r.
Mieliśmy po dziadkach stary dom i wymyśliliśmy, że tam można zrobić sklep spożywczy z barem gastronomicznym, a że u nas na wsi, takich placówek nie było, to mogło się udać. Zrobiliśmy remont, przystosowaliśmy budynek do wymogów i wiosną 1993 roku ruszyliśmy z Barem Country.
Jaki był Twój udział w rozwoju restauracji?
Od samego początku byłam pełnoetatowym pracownikiem, to wiązało się z dużą odpowiedzialnością. Oczywiście rodzice bardzo mi pomagali. Potem dołączyła jeszcze do mnie młodsza siostra, która stworzyła styl i smak kulinarny jaki jest obecnie w restauracji – to zdecydowanie jej zasługa.
Dwa lata temu zainicjowałaś nowy projekt…
To był taki czas, kiedy czułam się „samotna wśród ludzi”. Byłam otoczona cudownymi osobami, ale tak jakoś wszyscy byli zamknięci w swoich światach, zabiegani. Przeważnie nasz kontakt ograniczał się do: “cześć, co u Ciebie?” przez Facebooka, szybkiej kawy, skypa, czy spotkania przy winie w świecie online, a mi brakowało takiego bezpośredniego kontaktu, rozmowy z kimś przy jednym stoliku. Byłam osobą (mam nadzieję, że już BYŁAM), która swoje potrzeby zawsze spychała na plan dalszy. Było mi źle samotnie, ale też nie miałam w sobie odwagi, by to zmienić.
Kto Cię zainspirował do tej zmiany?
Cudowne kobiety:) Renata Skoczylas, Monika Niżnik, Aneta Maik. Pod ich wpływem zdecydowałam, że zorganizuję u siebie w restauracji spotkanie, na które zaproszę inne kobiety, by poznały swoje biznesy. Zapoznałam je ze sobą, przedstawiłam pomysł, i okazało się, że przyjęły go z wielkim entuzjazmem:) I tak wszystko się zaczęło 🙂
Pierwsze spotkanie odbyło się 12 marca 2014r …
Miało to być jednorazowe spotkanie pod tytułem „Spotkanie z pasjami kobiet”. Okazało się, że po spotkaniu pojawiły się pomysły na kolejne i tak to trwa do dziś 🙂 Wspieramy się wzajemnie, pomagamy w biznesach, które prowadzimy i to jest niezwykłe. Miałyśmy warsztaty z samodzielnego wykonywania bombki na choinkę, byłyśmy na wyjazdowym relaksie z dźwiękiem mis i gongów, byłyśmy na świetnym wyjeździe w Józefowie na Forum Kobiet Aktywnych Lubelszczyzny. W tym roku organizowałyśmy Szlachetna Paczkę dla jednej z rodzin.
Z tego co wiem, to akcenty muzyczne także się pojawiają…
Piotr Szelest, muzyk, zainspirował mnie i przekonał, że wprowadzenie koncertów do restauracji, to dobry kierunek. Zależało mi na tym, by kobiety, które przychodzą na spotkania z cyklu “Kobiety z pasją” miały możliwość zaproszenia swoich rodzin czy przyjaciół do naszej restauracji. By ich bliscy zobaczyli, że nie jesteśmy jakąś sektą, kółkiem marudzących bab, tylko dobrze się ze sobą czujemy i bawimy w swoim towarzystwie. I te spotkania muzyczne są doskonałym pretekstem do spotkań w większym gronie.
Pierwszy koncert był ważnym wydarzeniem, ponieważ Renata Skoczylas zaprosiła na niego nie tylko swoją rodzinę, ale również lubelski Klub Ona i przyjechało do nas mnóstwo świetnych kobiet:)
Co bierzesz dla siebie z tych spotkań?
Uczę się nowych rzeczy, poznaję wiele osób. Stałam się też zdecydowanie bardziej otwarta na innych ludzi, na to co mają do zaoferowania. Ciągle pracuję nad swoim rozwojem. Zawsze lubiłam popatrzeć czasem w wstecz, żeby zobaczyć jak się zmieniam z wiekiem, z doświadczeniem. Teraz jeszcze bardziej widzę jak bardzo możemy się zmienić, jeśli tylko chcemy i jak duży wpływ mamy na swoje życie. Pasjonujące jest odkrywanie kolejnych naszych podróży ze sobą, chociaż wymaga to czasem sporej pracy z naszymi nawykami i przekonaniami.
Jaki jest wspólny mianownik tego co robisz?
Sprawiam ludziom przyjemność – dając im wspaniałe emocje i smaki. Kocham to co robię i jestem wdzięczna, że jestem tu gdzie jestem.