Przewodnikiem jest Karolina Goraj (italia-mia.blog.pl).
Karola zaprasza mnie do swojego mieszkania. Klimatycznie urządzona kawalerka, z przestrzenią dla gości, od progu daje wrażenie przytulności. Jak mówi, prowadzi otwarty dom i musi w nim być miejsce na stół, by wspólnie ze znajomymi spędzić czas. Wróciła do Polski z Włoch, choć w sumie, ma podwójną duszę. Będąc w Polsce, planuje kolejny wyjazd do Włoch, a kiedy jest już na miejscu tęskni za najbliższymi z Warszawy. Od Włochów „wzięła” uśmiech i otwartość, którą emanuje od pierwszego spotkania:)
Na mnie też czekała pizza i wino. Włoskie oczywiście, tzn. ja na to mówię: polska interpretacja włoskich specjalności:)
Myśląc o Włoszech mam obraz błogiego lenistwa, pełnego stołu i gromadki uśmiechnięty ludzi. Iluzja czy kadr z rzeczywistości?
(Karola śmieje się i zdecydowanie odpowiada) Oni tak żyją, rzeczywiście dużą wagę przykładają do jedzenia i relacji międzyludzkich. Spotkania przy stole to dobry pretekst do spędzenia czasu z najbliższymi, rozmów i bycia blisko. Co ważne oni poprzez jedzenie wyrażają swoje uczucia. Jak jesteś smutna, zamiast wypytywać i drążyć temat co się stało, zaproszą cię na obiad, tak po prostu, by poprawić Ci humor.
Rozumiem, że podczas weekendu jest to możliwe. A jak radzą sobie z tematem podczas tygodnia?
Włosi podobnie jak Hiszpanie mają dwu godzinną przerwę. Wykorzystują ten czas na obiad, który jedzą w gronie swoich współpracowników, znajomych. Rzadko wracają do domu, raczej odpoczywają w okolicach miejsca pracy.
Chcesz powiedzieć, że w międzynarodowych korporacjach, gdzie Klienci są z całego świata, Włosi mówią: stop. Czas na sjestę? Klient drży bo ma deadline, a Włoch odpoczywa dwie godziny?
(zamyśliła się na chwilę) I tu dotknęłaś drażliwego tematu dla Włochów. Praca w korporacji nie zapewnia im tradycyjnej sjesty, jedynie przerwę 15 minutową. Miałam koleżankę, która była z Turynu, pracowała jako architekt w korporacji w Rzymie. W momencie gdy opowiadała ojcu, że jej przerwa na obiad to aż 15 minut, oburzył się i zapytał jak ona tak może życie, przecież to niezdrowe.
Jedzą dużo makaronów, pizzy, popijają to wszystko winem. Z tego ich znamy. A jakie nowe smaki odkryłaś podczas ostatniego pobytu?
(pytanie wzbudza dużo entuzjazmu) Każdy region ma swoje specjalności, ale jeśli miałabym wybrać jeden specjał to będzie to kuchnia z Pugli. Wykorzystują tam do tworzenia potraw dużo warzyw. Jadłam na przykład purre z fasoli , marchewki i cukinii – to było coś niesamowitego!
Będąc we Włoszech poszukujesz miejsc gdzie można dobrze zjeść, wyszukujesz perełek – punktów niedostępnych dla turystów. Zdradzisz jaki masz sekret docierania do nich?
Receptą na sukces są miejscowi ludzie 🙂 Mam szczęście, wszędzie gdzie jestem, poznaję nowych ludzi, nawet jeśli wyjątkowo chcę być sama 🙂 Często wyruszam w podróż sama, ale nigdy nie brakuje mi towarzystwa. Rozmawiam z nimi, podpytuję, często sami zapraszają mnie do swoich ulubionych lokali.
Otwarci i gościnni?
(na samą myśl o Włochach, Karola ma uśmiech od ucha do ucha) Uwielbiam za to Włochów. Rano kupujesz bułki, rozmawiasz z ludźmi czekając w kolejce. Potem życzą Ci miłego dnia. I od razu sama masz uśmiech na twarzy. Jak mieszkałam w Rzymie, pod Koloseum, miałam swoją ulubioną knajpkę, przychodziłam tam codziennie na kawę. Po pewnym czasie już mnie tam rozpoznawali, dawali rogalika do kawy, albo zniżki, witali mnie jak tylko wchodziłam, a jak szłam ulicą, to wybiegali, by powiedzieć mi ciao bella.
A chętnie zapraszają nowo poznane osoby do swoich domów, rodzin?
Mam wrażenie, że dla Włochów ważne jest byś była znajomą nie tylko np. córki, ale całej rodziny. Wiele razy miałam taką sytuację, że nowo poznana osoba zapraszała mnie do domu, na rodzinny obiad. Ciekawą sytuację miałam z kobietą, u której wynajmowałam mieszkanie w Bari. Złapałyśmy wspólny język już podczas rozmowy telefonicznej, jak zadzwoniłam w sprawie mieszkania. Po tygodniu zaprosiła mnie do kurortu Rosa Marina. Turyści nie mają pojęcia o jego istnieniu. Enklawa domów przy plażach. Ona tam miała rodzinną willę i mnie tam zaprosiła bym spędziła czas z jej rodziną.
Czy to ma jakieś przełożenie na grunt zawodowy?
(delikatnie poważnieje, w końcu chodzi o interesy) Jasne! Jeździłam po winnicach i co się okazało? Dla Włochów sama oferta współpracy to było za mało. Najpierw chcieli mnie poznać, zapraszali na obiad z rodziną, międzyczasie opowiadali mi o historii firmy. Podczas takich spotkań przewijały się bardzo delikatnie tematy współpracy.
Ty i wino? Pokochałaś podczas wyjazdu czy już byłaś zakochana?
Hahah moi znajomi śmieją się, że ja nie znam innych alkoholi.
A jeśli wino to jakie?
Musujące. We Włoszech nauczyłam się pić wytrawne wino. Moim odkryciem ostatniego wyjazdu jest wino z Basilicaty, które nazywa się Primitivo di Manduria. Jest mocniejsze niż normalne, podczas degustacji najpierw czujesz gorycz, a potem jest słodkie.
Podsumowując nie mogę odmówić sobie jednego pytania.
Słucham:)
W Polsce odwiedził cię zaprzyjaźniony Włoch, starając się o pozycję męża:) Jak układała się Wasza współpraca w kuchni?
Był pewien, że będę dla niego jak mama, która poda mu wszystko na stół. Szybko jednak stracił to złudzenie jak mu powiedziałam, że ma rączki i sam może przygotować obiad. Ba! Może ugotować dla mnie:)
A o mężczyznach porozmawiamy w kolejnej odsłonie. Już nie mogę się doczekać:)
Źródło fot.flickr