Przewodnikiem jest Karolina Goraj (italia-mia.blog.pl).
Rozmowa z Karolą szybko stoczyła się na tematy damsko – męskie. Chyba nie mogło być inaczej. Poplotkowałyśmy troszkę podsumowując: życie bez facetów byłoby nudne i smutne:) A budowanie relacji z mężczyzną z Włoch potrafi przynieść wiele niespodzianek. Co nieco dowiecie się z naszej rozmowy, więcej znajdziecie na blogu Karoli. Jak mężczyźni to i rodzina, bo jej tworzenie nadaje życiu sens. W tym względzie zgadzamy się w 100%, i tak po cichu myślę, że właśnie ta wartość jaką nadajemy rodzinie, zbliża te dwa narody.
Poznałaś wielu Włochów. Z jednym nawet tworzyłaś związek. Jacy oni są?
Czarujący i kochani (śmiech). Przekonani o swoim niepowtarzalnym uroku i pewni, ze wszystkie drzwi na świecie otwierają się przed nimi na słowa: jestem z Włoch. I z wiernością czasami mają problem (śmiech). Spotkałam się z tematem zdrady, dotknął moich znajomych. Mam wrażenie, że włoskie kobiety, łatwiej niż my Polki, po wybrykach swojego mężczyzny, potrafią przejść do porządku dziennego.
Mama najważniejsza osobą w rodzinie, prawda/fałsz?
Zdecydowanie prawda. To opiekunka domu, rodziny. W wielu domach, jej głos jest najważniejszy. Druga strona medalu jest taka, że matki bardzo rozpieszczają swoich synów. Oni wyrastają w przekonaniu, że każda kobieta ma w sobie tak dużo tolerancji jak matka. Miałam taką śmieszną sytuację jak M. przyjechał do Polski. Był pewien, że wszystko będę mu podsuwała pod nos, jak mama. A zamiast tego usłyszał: masz rączki, to sobie zrób coś do jedzenia. Wyraz jego twarzy był zdumiewający. Ale zrozumiał.
Potrafią przepraszać?
W tym są najlepsi (śmiech). We wszystkim co robią, musi być element dramaturgii. Rzucą ci bukiet róż pod nogi, zaśpiewają arię pod oknem, rozpłaczą się rzewnymi łzami – tworzą obrazy prosto wzięte z brazylijskich telenowel. I tak jest na prawdę, to nie są bajki. Po jednej z takich kłótni powiedziałam M., że takie sceny na mnie nie działają. Mocno się zdziwił, twierdząc, że na inne dziewczyny to lubią. Jestem Polką – skwitowałam krótko.
Co dla Włochów jest najważniejsze?
Smakowanie życia. Zdecydowanie. Jak mój M. przyjechał do mnie do Polski i zaczął szukać pracy (kiepsko mu to szło) to jego mama powtarzała mu wciąż: nie przejmuj się przyziemnymi sprawami, korzystaj z życia! Wiesz, dla niego zupełnie obce było moje podejście do pracy. Fakt, że codziennie przez kilka godzin pracowałam, był dla niego podstawą by stwierdzić, że jestem pracoholiczką. Wyobrażasz to sobie? Ciekawe jak by nazwał tych, którzy w pracy spędzają po 12 godzin:)
Jak jest to możliwe? Kto w takim razie ich utrzymuje?
Siłą rodziny jest wsparcie. Bardzo dużo go dostają od rodziców. Moim zdaniem, aż za dużo. Wyobraź sobie, że wielu Włochów w wieku 30 lat mieszka z rodzicami, studiuje po 12 lat, w wieku 28 lat idą dopiero na staż. A poznałam też takiego, co w wieku 42 lat wciąż był na utrzymaniu rodziców, sam oddając się pasji fotografii.
Wymówką jest kryzys?
Wiesz, to wymówka dobra na wszystko. Z tą różnicą, że u nich kryzys polega na tym, że jak ktoś miał 3 domy to musiał jeden sprzedać, jak ktoś wychodził na miasto 5 razy w tygodniu, to musiał to ograniczyć do 3 wyjść. Więc w sumie może ten kryzys jest odczuwalny, ale nie w takim rozumieniu, jak nam się może wydawać. Poza tym, im się nigdzie nie spieszy, uważają, że praca sama do nich przyjedzie, bo np. skończyli super studia. A np. M. (skończył literaturoznawstwo) chciał aplikować w Polsce do banku. Pytam go: bank, ale dlaczego? A on na to: na studiach miałem przedmiot „ekonomię” i byłem najlepszy w grupie. Jego uzasadnienie zwaliło mnie z nóg.
A jak Twoja rodzina zareagowała na informację, że rzucasz wszystko i wyjeżdżasz? Przecież jest kryzys, a Ty masz dobrą pracę?
Cudownie! Bardzo mnie wspierali, poza tym znają mnie i wiedzą, że długo na jednym miejscu nie usiedzę;) Poza tym, wszyscy w mojej rodzinie podróże mają we krwi. A ja podobno jestem najbardziej podobna do dziadka. To niesamowity człowiek.
Macie dobre relacje z dziadkiem?
Jesteśmy bardzo zżyci. Jest specyficznym człowiekiem, ale mamy swój sposób komunikacji. Marzę, by wydać książkę z jego wspomnieniami, z życia w Afryce, gdzie pracował jako lekarz.
Masz na to jego zgodę?
Jeszcze nie, ale wytrwale nad tym pracuję 🙂
Rodzina zawsze popiera Twoje wybory?
Zawsze! Bez ich wsparcia nie miałabym tyle odwagi, by realizować swoje najbardziej szalone marzenia.