Codzienna rutyna, lista zadań do wykonania, te same trasy do pokonania, te same tematy do ogarnięcia – wracasz po całym dniu do domu i chociaż wszystko jest dobrze i mógłbyś wypisać całą listę rzeczy, za które możesz być wdzięczny, to jednak czegoś brakuje. Tylko czego?
Macie tak czasami?
- Jedni mówią, że to szukanie dziury w całym, problemów tam, gdzie ich nie ma.
- Drudzy, że to brak pokory wobec życia, ciągły niedosyt.
- Jeszcze inni twierdzą, że to wygórowane oczekiwania wobec życia.
Nie wiem, czym ten brak jest dla innych. Wiem, że dla mnie to oznaka, że potrzebuję dużej dawki inspiracji do życia, iskry która rozpali we mnie nowe pokłady energii do działania. Da mi siłę do kolejnych wyzwań, czynienia tego, co z pozoru wydaje się niemożliwym – realnym.
To dziwne poczucie braku towarzyszyło mi przez kilka miesięcy, aż w końcu podjęłam decyzję – czas na odkładany od dawna urlop – podróż do Nowego Jorku. Miasta, które odwiedzę po raz pierwszy w życiu. Dotąd znanego tylko z filmów i opowieści.
Stało się. Kupiłam bilety. Obwieściłam światu, że wyjeżdżam. I o dziwo – mało kto uwierzył, że tak się stanie. Słyszałam: „Jak wyślesz zdjęcie z Time Square to uwierzę”, „Wiesz, do września możesz wejść w superprojekt i zmienisz plany”. Wbrew temu, co słyszałam, ja wiedziałam, że pojadę. Dlaczego? Bo bardzo tego potrzebowałam. Tak się u mnie objawia świadoma potrzeba inspiracji.
Wzięłam minimum rzeczy. Najważniejsze punkty na mojej liście: przewodnik, wygodne buty i telefon z GPS’em. I wyruszyłam. Wszystko było nowe, wielkie, głośne i zaskakujące. I ja – z wielką otwartością na poznawanie nowych dróg. Czy miałam plan? Wiedziałam tylko, że bez spojrzenia na NY z wysokiego piętra i bez obejrzenia spektaklu na Broadway’u, nie wrócę. To tyle. Moja codzienność to plan, podczas urlopu dałam sobie luz. Przyjęłam postawę – idę przed siebie i poznaję. Tam, gdzie mi się spodoba – zatrzymam się na dłużej. I tak było, zamiast odhaczać kolejne punkty na liście – wracałam do miejsc, które mnie zachwyciły po kilka razy.
Co podczas pobytu w Nowym Jorku wywołało we mnie efekt WOW?
O tym przeczytacie w kolejnym wpisie.