O tym, że Religa to ważne nazwisko, wiedziałam od dziecka. Kiedy pojawiał się w telewizji, rodzice tłumaczyli mi, że ten starszy Pan jako pierwszy w Polsce dokonał udanego przeszczepu serca. I tylko tyle o nim wiedziałam, aż do wczoraj, do obejrzenia filmu „Bogowie”.
Dlaczego ja tego nie wiedziałam wcześniej? Dlaczego po raz kolejny potwierdza się stwierdzenie, że o geniuszu dowiaduję się po jego śmieci? Po wyjściu z kina, pojawiło się w mojej głowie tysiące pytań. Zaraz potem stwierdziłam: ok, trudno, czasu nie cofnę, najważniejsze, że już wiem i teraz pozostaje mi odrobić pracę domową i skorzystać z tej wiedzy.
„Bogowie” to w moim odbiorze film o marzeniach, wierności swojej idei i upartej walce o siebie. Osadzenie tej historii w realiach PRL-u ma tu duże znaczenie. Ludzie mają wtedy garść informacji z wielkiego świata, pragnienie zmian i wolną rękę do działania. Lider, który potrafi porwać za sobą tłumy, jest jak Bóg – niezbędny, by dać ludziom nadzieję, że wspólnie mogą coś zmienić, zrobić coś ważnego i potrzebnego dla świata.
Czy taka sytuacja mogłaby się wydarzyć w 2014 roku? Myślę, że nie. Bo teraz rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej. Prześledźmy trzy sytuacje:
1.Świeżo zatrudnieni lekarze widząc klinikę w stanie surowym powiedzieliby, że Religa może do nich wrócić
z propozycją współpracy kiedy szpital będzie gotowy do przyjęcia pacjentów.
2. Zamawiając sprzęt do szpitala Religa najpierw musiałby dokonać wyboru z szerokiej oferty katalogu, tylko po to, by dowiedzieć się, że oczekiwanie na realizacje zamówienia wynosi ponad miesiąc.
3. Szpital funkcjonuje pomimo braku odpowiednich pozwoleń? W 2014 roku, jeszcze tego samego dnia placówka zostałaby zamknięta, a dyrektor odwołany ze swojej funkcji.
Na szczęście, jak pokazano w filmie, w czasach PRL-u, wszystko działało na innych zasadach i przekraczanie niektórych norm, było na porządku dziennym.
Wbrew pozorom w XXI wieku trudniej realizuje się marzenia. Dlaczego tak sądzę? Jak mawiają niektórzy:
w już wszystko jest, zatem trzeba mocno się natrudzić, by znaleźć coś nowego, unikatowego. Z drugiej strony żyjemy w czasach dobrostanu i choć warunki do realizacji marzeń mamy w zasięgu ręki, często brakuje nam wewnętrznej motywacji do podjęcia próby ich realizacji.
Fabuły nie będę Wam zdradzać, bo po prostu uważam, że warto pójść do kina i obejrzeć ten mistrzowski film. Rzadko po seansie filmowym mogę to powiedzieć, ale tak było tym razem: nic bym nie zmieniła. Napięcie, zmiany akcji, śmiech, płacz – było wszystko, w odpowiednim momencie. Trafny dobór aktorów, ich zawodowa gra, i przede wszystkim duży szacunek dla widza, który nie stracił ani minuty z tych, które przeznaczył na obejrzenie filmu. Takie kino lubię, doceniam i chylę czoła przed całą ekipą, która stworzyła to dzieło.