O inspiracjach.
Inspiracje przychodzą i odchodzą. Ubarwiają szarą rzeczywistość, by potem zamknąć się w nieznanej przestrzeni i zniknąć bez śladu. Oczekiwanie na ich odrodzenie bywa trudne, czasami najmniejsza nadzieja znika. Nic nie daje znaku, że coś może się zmienić. Dni zasmucają, miesiące przynoszą kolejne rozczarowania. Wizja kolejnych lat rozmywa się w labiryncie zdarzeń. Trudno zrozumieć filozofię inspiracji, jeszcze trudniej odnaleźć ją w sobie i dać jej prawo działania.
Uwielbiam spacerowe obserwacje. Ludzie – fascynuje mnie bogactwo niezmierzonych emocji i ujęte w słowa skryte myśli. Dzień po dniu z kadrów codzienności budujemy swój film, ale nie każdy chce się nim dzielić z innymi. Niektórzy nie wpuszczając do pokoju, wysyłają sygnały, które mówią więcej niż słowa. Inspiracje – to nie muszą być opowieści ubrane w wysublimowane słowa. To może być zwykłe spojrzenie, wyraz twarzy, wolno rzucona myśl, decyzja, która skłania do refleksji. Inspiracji nie zamkniesz w kilku słowach definicji, ani w równaniu matematycznym. One po prostu istnieją. Są w nas. Teraz i tu. Mówią głośno. Mówią wyraźnie, chcąc być dla nas bodźcem do działania. Tylko my, ślepi i nieczuli przechodzimy obok, zamykając się w schematach myśli – bo tak wygodniej.
Dużo było inspiracji, ale wiele z nich pojawiło się, by za chwilę zniknąć. Na niektóre zabrakło odwagi, inne okazały się niemą iskrą. Jestem głęboko przekonana, iż każda z inspiracji, która pojawiła się choćby przelotem, wywarła wpływ na to, kim jesteśmy. Aż chciałoby się zaśpiewać razem z Kayah
„serce to jest taka szafa, w której choć nie noszone wiszą ubrania, bo serce to jest taka szafa, w której choć już nie modne wiszą ubrania”.
Ile razy odkryłaś, że dawno porzucona sukienka jest naprawdę super i warto ją odświeżyć i tchnąć w nią życie?
Nie inaczej jest z inspiracjami. One cichutko drzemią, by następnie przemówić ze zdwojoną siłą.
Patrząc wstecz, widzę jasno kto był ojcem chrzestnym/matką chrzestną moich kolejnych wyborów. I tu wcale nie chodzi o przekazywanie sterów czynnikom zewnętrznym, czy przypadkom. Tu chodzi o bezcenne wsparcie i słowo, które daje wiarę w spełnienie nawet najbardziej nierealnych marzeń. Pierwsza pojawia się myśl, potem to już tylko ciężka praca, by niemożliwemu nadać realny kształt. Samemu można coś w życiu zdziałać, ale w grupie inspirujących ludzi można o wiele, wiele więcej.
Diagnoza ostatnich kilku miesięcy – zamknęłam oczy, by bez wyrzutów sumienia przechodzić wobec bodźcujących mnie myśli. Zimny i ponury to był czas. Był, ale jego termin ważności skończył się z wielkim krzykiem. Uśmiech zatęsknił za swoim miejscem. Tak, po raz kolejny muszę to powiedzieć – jestem urodzoną szczęściarą. Spotykam otwartych na nowe inspiracje ludzi. Otaczam się tymi, którzy umieją zatrzymać inspirację i pięknie ją rozwijać, zmieniając rzeczywistość w przestrzeń malowaną kolorami najskrytszych marzeń. Poza odwagą i ciekawością świata posiadają niecodzienny dar – umiejętności dzielenia się inspiracją w niezwykle inspirujący sposób. I im w tym momencie dziękuje, że będą tutaj razem ze mną, ukazywać inspirującą stronę świata. Uwielbiam takie powroty.